O początku ciąży planowałam karmić
piersią. A nawet wcześniej, od zawsze sądziłam, że jest to coś
naturalnego, noworodek/niemowlę plus cyc – prosta sprawa! Do
czasu, kiedy okazało się, że Wiki ma inny pogląd na tę kwestię.
Mleka pod dostatkiem, ale z butli najwygodniej.
Zaczęło się w drugiej dobie w
szpitalu. Wieczorem podczas karmienia przerywała jedzenie i
zaczynała płakać, znowu przystawianie, chwila ssania i płacz.
Kilka położnych oglądających po kolei moje piersi i pokazujących
jak powinnam ją przystawiać, sprawdzających czy Mała dobrze ssie.
Wszystko ok, karmić przecież mogę bez problemu. Po kilkunastu
próbach nie chciała już nawet złapać, a ja nie mogłam już
patrzeć jak moje dziecko jest głodne i wkurzone niesamowicie.
Ściągnęłam pokarm i dałam w butelce. Kolejne próby wyglądały
podobnie.
Stwierdziłam, że po powrocie do domu
będę nadal próbować. No i tak wypróbowałyśmy wszystkie możliwe
pozycje, klasyczną, spod pachy, na leżąco, przetestowałyśmy
także nakładki. Mleka mamy sporo, więc była też pozycja w której
wolniej leci. Było też na śpiocha, po jedzeniu i przed.
Nie pasuje jej to i już. Kilka razy
spróbowała i po jakimś czasie skończyło się na nerwach.
Ewentualnie czasem potraktuje jak smoczek i usypiacz. Ale nie jako
sposób na jedzenie.
Ściągam i Wikunia je z buteleczki.
Tak więc nieodłączny od nas jest laktator. Korzystamy z ręcznego
Avent Natural i na razie jestem z niego zadowolona. Na szczęście
zajmuje mi to dosłownie kilka minut.
Chciałam... No cóż. Może w innej postaci, ale w końcu najważniejsze, że mleko Mamy mamy.