W czerwcu, w dniu koło naszej
drugiej rocznicy ślubu odbył się Chrzest Święty Wikuni. Termin
jak i miejsce bliskie Nam i sentymentalne. Wyjątkowy
Dzień.
Kościół
Ten sam, w którym był nasz ślub. Początkowo planowaliśmy
gdzie indziej, ale okazało się, że kolejne ważne dla nas
wydarzenie odbędzie się właśnie tam.
Restauracja
Zastanawialiśmy się nad domowym
zorganizowaniem przyjęcia, jednak wybór padł na restaurację.
Przyjemne i klimatyczne miejsce, plus że całkiem niedaleko naszego
domu.
Sukienka Wikuni
Tę sukienkę oglądałam w sklepie
przy okazji zakupów już ponad pół roku temu. Klasyczna, z małą
falbanką z tiulu przy dolnej warstwie. Spodobała mi się i już na
początku miałam ochotę ją kupić, ale stwierdziłam że kupię
dopiero przed Chrztem, ponieważ kupując z półrocznym
wyprzedzeniem mogłabym nie trafić z rozmiarem, a poza tym nie
znaliśmy jeszcze dokładnej daty Chrztu. Przy kolejnych paru razach
gdy ją oglądałam liczyłam że pojawi się mniejszy rozmiar niż
80, który na pewno będzie za duży. Po obejrzeniu przedostatni raz
postanowiłam przeszukać jeszcze kilka innych sklepów. W sklepach z
ubrankami typowo do Chrztu odstraszały mnie sztuczne materiały i
dziesiątki warstw i falban, w których nie byłoby jej
wygodnie, a na pewno bardzo gorąco w ciepły czerwcowy dzień.
Aż
wreszcie przed Chrztem kupiliśmy właśnie tę, którą oglądałam na początku i okazało się że
na szczęście czekał na nas ten rozmiar, bo był idealny. Tak więc
Wikunia miała sukienkę, w której coś mnie urzekło dużo
wcześniej.
Sukienka moja
W szafie czekała na mnie żółta
sukienka z Zary, jednak przy okazji poszukiwań stroju dla Wiki
zobaczyłam w sklepie inną. Kolor i materiał pasujący na ten dzień
i do sukienki Wikuni. Weszłam, przymierzyłam i kupiłam. Żółtą
uznałam za sukienkę na zapas, (na każdej ważnej uroczystości mam
taką ze sobą), została później wykorzystana na wesele.
Fotograf
Długo nie mogliśmy się zdecydować
kto nim będzie. Przecież będzie nam towarzyszyć przez kilka
godzin, poza tym według mnie dobra współpraca ma duży wpływ na zdjęcia.
Fotografa poznałam przypadkowo, robiąc zakupy, tydzień przed
chrztem. :)
Dzień Chrztu
Przyznam, że przed Chrztem towarzyszył
mi mały stresik. Dużą przyjemność sprawiały mi przygotowania do
ważnej uroczystości naszej córeczki, ale przy tym chciałam żeby
wszystko wypadło jak najlepiej i było tak jak lubię dopracowane.
Nie wiedziałam też, jak Wikunia zniesie ten dzień, czy nie będzie
zmęczona w kościele, zwłaszcza, że była to pora jej drzemki i w
restauracji wśród tylu gości. Na szczęście w kościele
wytrzymała zmęczenie i dopiero pod koniec zaczęło jej się
nudzić, natomiast na przyjęciu spała w wózku w ogródku i
obudziła się dopiero na tort.
Piękny Dzień.